wtorek, 28 czerwca 2016

Czego nauczyłam się na studiach?

Ostatni egzamin zdany, Trzeci rok zaliczony. Prawie absolwentka. Przede mną jeszcze tylko obrona licencjatu i zakończę kolejny etap mojej edukacji. A muszę przyznać, że te trzy lata zleciały mi w ekspresowym tempie. Dopiero co stawiałam pierwsze kroki na uniwersytecie, a już przygotowuję się do obrony. Szok! 



Cały okres studiów wspominam bardzo dobrze. Poznałam wspaniałych ludzi i mam nadzieję, że choć nasze drogi już niedługo się rozejdą, to nadal będziemy utrzymywać kontakt. Jak na pełnoprawną studentkę przystało trochę imprezowałam. Korzystałam z drineczków za 4 zł i darmowych wejściówek do klubów. Nie prowadziłam jednak studenckiego życia dobrze znanego z filmów i seriali. Wynajmowanie mieszkania w bardzo dużo osób, hektolitry taniego wina, codzienne melanżowanie, a co za tym idzie ciągły brak hajsu i żywienie się zupkami z proszku to zdecydowanie nie moje klimaty. Uczyłam się. Choć początek każdego semestru można było sobie zwyczajnie przebimbać, bo za wiele od nas nie wymagali, to przed sesją trzeba było poświęcić naprawdę dużo czasu na naukę. Spędziłam wiele godzin w różnych laboratoriach. Oblałam się stężonym kwasem siarkowym. Nauczyłam się obsługi przeróżnych, czasem naprawdę dziwnych sprzętów laboratoryjnych. Odbyłam całkiem ciekawe praktyki. Wkułam na pamięć mnóstwo zbędnych książkowych regułek. Miałam jedną wrześniową poprawkę. A raz dostałam stypendium Rektora dla najlepszych studentów. Zrobiłam całą masę sprawozdań, wykresów i prezentacji (powinnam dostać tytuł magistra Excela). I koniec końców napisałam pracę licencjacką, aby uwieńczyć trzy lata studiowania i otrzymać tytuł biotechnologa. 

Oprócz wiedzy zawodowej, zdobyłam też cenną lekcję życia. Dojrzałam, stałam się bardziej samodzielna i zorganizowana. I choć może nie jest to zasługa tylko i wyłącznie samych studiów, a po prostu procesu dorastania, to postanowiłam również o tym wspomnieć. Wreszcie tak naprawdę poznałam siebie. Wcześniej imałam się różnych zajęć, wszystkiego po trochu. Podpatrywałam innych próbując znaleźć to, co sama chcę robić w życiu. Teraz wiem, czego chcę i co najważniejsze nie boję się do tego dążyć. Stałam się też bardziej śmiała, odważna i otwarta na ludzi. Kilka lat temu nie podeszłabym do przechodnia na ulicy, żeby zapytać o drogę czy przystanek, a teraz nie mam z tym absolutnie żadnego problemu, nawet w innym kraju. Akurat w tej kwestii dużo dała mi wakacyjna praca w Anglii po pierwszym roku studiów. Poza tym zmieniłam swój tryb życia. Zaczęłam ćwiczyć kilka razy w tygodniu i zdrowiej się odżywiać. A jeśli już o odżywianiu mowa, to nauczyłam się gotować, piec, ogólnie przygotowywać różne posiłki. I w dodatku dziś sprawia mi to ogromną przyjemność. A jeszcze w liceum zwykła jajecznica była dla mnie wielkim wyczynem. Brzydziłam się surowego mięsa, przypalałam albo podawałam półsurowe i każdy bał się tknąć mojego jedzenia. Naprawdę sporo się w tej zmieniło. Doceniłam też bardziej wartość pieniądza. Może do osoby oszczędnej wiele mi brakuje, ale staram się robić przemyślane zakupy, odłożyć sobie co nieco, zamiast wydawać hajs na niepotrzebne pierdoły.

Ale jedno się akurat nie zmieniło i nie zmieni nigdy - mam cudownych przyjaciół i najlepszych na świecie rodziców, na których zawsze mogę liczyć. A to jest w życiu najważniejsze! Tak, jestem bezczelnie szczęśliwa!!! :)

piątek, 24 czerwca 2016

Proteinowe pancakes

Wróciłam. Po niemal miesięcznej przerwie przyszedł czas na nowy post. Dziś będzie to szybki przepis na proteinowe pancakes, które ostatnio robiłam i (nie chwaląc się) wyszły naprawdę przepyszne. Łapcie!




Składniki:
  • 2 jajka
  • 2 łyżki płatków owsianych
  • łyżka otrębów
  • łyżka mąki pełnoziarnistej
  • miarka odżywki białkowej (u mnie solony karmel od KFD) 
  • 2 łyżki mleka
  • 2 czubate łyżki jogurtu naturalnego 

Przygotowanie:
  • Oddzielamy białka od żółtek. Białka ubijamy na sztywną pianę. Płatki owsiane i otręby mielimy na mąkę. Żółtka mieszamy przez chwilę z jogurtem i mlekiem, a następnie dodajemy pozostałe składniki i mieszamy do uzyskania jednolitej masy. Odżywkę warto rozpuścić wcześniej w niewielkiej ilości wody. Placuszki smażymy na niewielkiej ilości oleju (np. kokosowego). Podajemy z ulubionymi dodatkami. 


Smacznego!!!

sobota, 21 maja 2016

Moja wielka francuska przygoda part 1

Paryż - miasto mody, miłości oraz artystów.Odkąd pamiętam był jednym z moich większych podróżniczych marzeń. I choć trochę przypominał mi inne europejskie stolice, to zawsze uważałam, że ma w sobie pewien rodzaj magii. Dużo zieleni, uliczki z pięknymi kamienicami, mnóstwo uroczych kawiarenek i oczywiście centralny punkt miasta - "Żelazna dama", czyli 324-metrowa wieża Eiffla nadają mu niesamowity klimat. Wiedziałam, że kiedyś odwiedzę Paryż i zobaczę to wszystko na własna oczy. I stało się. Pewnego dnia dość spontanicznie zarezerwowałam bilety, a kilka miesięcy później - 14 maja 2016 r. poleciałam spełnić marzenie.

wtorek, 10 maja 2016

Mam dobre życie

"Wszyscy marzymy o jakichś bajkowych różanych ogrodach gdzieś za horyzontem zamiast po prostu cieszyć się różami, które zakwitły właśnie pod naszym oknem."


Dale Carnegie


Przeczytałam ostatnio ten właśnie cytat (pochodzi on z książki Jak przestać się martwić i zacząć żyć) i stwierdziłam, że idealnie wpasowuje się on w nasze życie. I tak oto narodził się pomysł napisania tekstu.


piątek, 6 maja 2016

Omlet jabłkowo-kakaowy, czyli najlepszy omlet ever

Mam dla was kolejny post śniadaniowy. Postanowiłam, że od czasu do czasu będę wrzucać tu jakieś przepisy. Różne omlety i owsianki, opcjonalnie jaglanki to moje ulubione śniadania. Dziś padło na omleta, który jest ostatnio moim numerem jeden - łatwy i szybki w przygotowaniu omlet jabłkowo-kakaowy.


Składniki:
  • 2 jajka
  • 2 łyżki mąki pełnoziarnistej
  • połowa jabłka startego na grubych oczkach
  • łyżeczka miodu
  • łyżeczka kakao
  • pół łyżeczki cynamonu


Przygotowanie:
  • Jajka ubijamy, następnie dodajemy pozostałe składniki i delikatnie mieszamy puszystą masę. Całość wylewamy na rozgrzaną patelnię z niewielką ilością oleju (u mnie najczęściej kokosowego). Smażymy na małym ogniu około 2/3 minuty z każdej strony. Na koniec dodajemy ulubione dodatki i cieszymy się pysznym śniadankiem.

Smacznego!!!

środa, 4 maja 2016

Dlaczego ludzie odchodzą?

Różni ludzie pojawiają się w naszym życiu i z niego znikają. Taka jest naturalna kolej rzeczy. I nie chodzi tu wcale o to, że umierają. Po prostu czas weryfikuje wszystkie nasze znajomości, a koniec końców tylko nielicznym udaje się przetrwać...

Gdy byliśmy mali, to całą bandą bawiliśmy się na podwórku od rana do późnego wieczora. Do tej pory pamiętam wygłupy na rdzewiejących drabinkach i naszą słynną zabawę w Aniołka i Diabełka. Każdy, kto wyszedł na dwór, dołączał do wspólnej zabawy i tyle. Jednak wraz z upływem lat to się zmieniło. Ludzie zaczęli rozchodzić się w różne strony. Poszli do różnych szkół. Rozwijali różne pasje. Nie było już jednej wielkiej ekipy, tylko kilka mniejszych grupek, które z biegiem czasu jeszcze bardziej się zmniejszały. Po tamtej bandzie pozostała jedynie garstka wspomnień i ciche cześć wypowiadane za każdym razem, kiedy się gdzieś mijamy.